czwartek, 9 sierpnia 2012

codzienność.

Dostaję głosy, że dawno nic nie pisałam, że zdjęć nie pokazywałam, że nic się nie dzieje.
Otóż nie dzieje się nic nadzwyczajnego, no może oprócz kilku wydarzeń.

Moja codzienność tutaj wygląda mniej więcej tak, że wstaję rano, praca, praca, praca (ostatnio niewiele, bo dzieci budzą się po dziewiątej, wczoraj przyspali do 10tej, a ja z nimi hihi), śniadanie, sprzątanie, zabawianie, filtrem smarowanie, w stroje wskakiwanie i plaża. Na plaży, wiadomo. Zamki, dziury w piachu, wiaderkami wody noszenie, grabienie, kopanie, pluskanie, kamieni i muszelek zbieranie, pływanie, uciekanie, łapanie, ganianie i tu nowość - łapanie krabów! W domu kąpanie, gotowanie, obiadu jedzenie (co okazuje się być najcięższą robotą!), zębów mycie, buziak i wolne.

A skoro wolne to plaża. Filtrem smarowanie, ręcznika i wody spakowanie, owocka i książki zabranie. A na plaży, wiadomo. Spanie!!! Kiedy przychodzi zmęczenie nicnierobieniem, czas na naukę. Skoro lipiec przebimbałam, teraz przyszedł czas na nadrabianie, bo już za miesiąc poprawki, aaaaa! No ale póki co, z zapałem :) Poprawki są OK!





Po rozmowie z ciocią, która orzekła, że kupiła sobie białe spodnie, ale przez nadmiar roboty schudła i nawet nie zdążyła ich założyć i zostawi je dla mnie, postanowiłam, że się w nie zmieszczę. Nigdy nie miałam białych spodni, ciekawe jak długo je ponoszę zanim znajdzie się na nich plama nie do wyczyszczenia, haha! :D Więc wieczorami następuje w spodenki i trampuszki wskoczenie i trening. Nie jest to nic wyczynowego, przecież w życiu nie biegałam! Łydeczki bolą, ale nie poddaję się. Biegam już dużo dalej, niż miesiąc temu byłam w stanie przetruchtać. Wracając z biegania cisnę brzuszki, coraz więcej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

No i plażowanie plażowaniem, nauka nauką, a było coś, co mnie martwiło w ostatnim czasie. Usilnie szukałam mieszkania, przeszukiwałam oferty, pisałam maile, na które nie odpisywano, Oskar, Dawid i Monia przyczynili się do poszukiwań wydzwanianiem, pytaniem. Jednak nie było nic dla mnie. Aż w końcu..

Znalazłam mieszkanie! 
Okazało się, że po raz kolejny Bóg zadbał o każdy szczegół. Będę mieszkać za cztery stówy, jak chciałam, w chacie z ogrodem i garażem, w chacie muzykalnej do tego. Koło Bużańskiej, haha! Być może będę dzielić pokój z Moniką, a w pokoju obok będzie Zuzia, która zaczyna romanistykę (dokładnie jak na Chrobrego dwa lata temu, dokładnie tak samo!). Bóg się zatroszczy o wszystko tak, jak nawet się nie spodziewam. 

KEEP CALM AND LET HIM DO IT FOR YOU!!!
I love it!!! :)

.. po raz kolejny okazało się, że wszystko już zostało ustalone za mnie, zanim nawet o tym pomyślałam i teraz przyszedł czas na uspokojenie nerwów, bo się układa. Niczym się już nie martwię. Będę miała dokąd pójść jak wrócę. Aaaaa, no i rzecz kolejna: wrócę wcześniej! Rozkłady jazdy zmieniły się od sierpnia i dlatego już za miesiąc będę w ramionach ukochanego, pojedziemy na wakacje, będę prowadzić fascynujące rozmowy z moją dwulatką, cieszyć się czasem spędzonym z rodziną, tulić każdego, kogo spotkam na swojej drodze, odwiedzać rodzinę, znajomych, obdarowywać uśmiechami i raczyć opowieściami, wraz z parapetówką urządzę jakiś pokaz zdjęć, co zasugerowała dzisiaj Zuza. Tak zrobię. Tak, u mnie w porządku


Lubię taką codzienność :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz